Na rozmowę kwalifikacyjną na stanowisko doradcy technicznego w Rudzie Śląskiej dotarłem prawie spóźniony. Nie moja wina, że budzik rano nie zadzwonił (albo go nie usłyszałem), a spodnie, które miałem w planie założyć okazały się być z niewiadomych przyczyn podarte. Na szczęście, cudem umknąłem przed wszelkimi korkami, a wszechświat dawał mi pozytywne znaki i popędzał do działania co rusz zmieniając światła uliczne z czerwonych na zielone. Dobrze, że po drodze nigdzie nie było policji, bowiem mogłoby się okazać, że na moje konto wpadnie parę punktów karnych, a ja zubożeję o paręset złotych.
Gdy po wielu trudach i stresach udało mi się dotrzeć na miejsce spotkania, zostało mi 5 minut na szybkie odświeżenie się w łazience. Na rozmowę wszedłem zrelaksowany, bez śladu wcześniejszych stresów i wyścigu z czasem. Dzięki intensywności ostatniej godziny nie zdążyłem zdenerwować się przed rozmową, bowiem za każdym razem myślałem o czymś innym. Wydaje mi się, że mój spokój i profesjonalizm od razu został dostrzeżony przez członków komisji rekrutacyjnej. Zapytali jaki jest mój sposób na opanowywanie stresu, na co odpowiedziałem że najlepszą metodą jest zaspanie i szalony bieg przez miasto, by zdążyć na czas. Wtedy przestaje się myśleć o wszystkim innym, a pozostałe zmartwienia stają się mało istotne. Moja odpowiedź rozśmieszyła komisję i już wtedy wiedziałem, że będzie dobrze.
Po tygodniu od rozmowy kwalifikacyjnej rozpocząłem pierwsze szkolenie z zakresu oferowanych produktów, a po dwóch kolejnych tygodniach zasiadłem za swoim własnym biurkiem, doradca techniczny Ruda Śląska.